poniedziałek, 7 listopada 2016

Anastazy król ekstazy

    
    Krokiem równym i pewnym wszedł do sali balowej. Swoją obecnością narobił niezłego zamieszania. Panny szybciej zaczęły wachlować swoje podniecone twarze. Panowie poodsuwali się i sami porozstawiali po kątach. Zamilkli i wsadzili mordy w kufle. Nastek zrzucił płaszcz na pierwszy lepszy lub raczej pierwszy zwyczajny stolik i gładząc się po brodzie oraz mrużąc tajemniczo oczy rozejrzał się po zebranych. Panie chodziły podekscytowane między stolikami a barem, łapczywie obserwując Anastazego. Każda chciała być tą pierwszą, bo jedyną to tutaj żadna nie będzie. Anaś jak się bawił, to na bogato i bez brania jeńców. Hasło na dziś to, co najmniej, orgia. Chciał rozpocząć od kilku panienek, które by go rozgrzały przed dzikim najazdem na wszelkiej maści samice. 
    Bez pardonu zdjął spodnie, ciekawsko wyłoniły się z nich trzy węgorze i moszna siedmiojajowa. Dzierlatki stojące bliżej na sam widok tych głodnych bestii straciły przytomność i długo jeszcze spazmowały drgając delirycznie, jak po odstawieniu autobusu Arabów. Mężczyźni pod osłoną dymu papierosowego w jednej chwili wyparowali. Częstobronka stojąca najbliżej zerwała z siebie szaty, odsłaniając łoniastą naturę. W majaku, z zamglonymi oczami padła przed pytonami łapczywie próbując okiełznać je wszystkie. Anastazy chwycił ją za grzywę, uniósł do góry i odrzucając rozkazał: Twoje zadanie to snowball! - zarechotał z wyższością. Czuł się na tym balu prawdziwym WIPem. Wielki Imperator Penetracji rozejrzał się po sali, chcąc wyłowić stosowne partnerki. Jedna wpadła mu w oczy. Złapał ją za ramiona, wyłożył sobie wygodnie i wprowadził swoje pytony w trzy podstawowe wejścia transportujące różne różności. Jednak sarenka okazała się zbyt licha na ową moc, pękła i rozbryzgnęła się niczym po zderzeniu z tirem na krajowej jedenastce na trasie Chodzież-Budzyń. Niezaspokojony popęd nabrał rozpędu i przygniótł kolejną ofiarę. Tym razem próba była typowo gardłowa i zakończyła się, od naporu walenia, uduszeniem foczki. Sytuacja stawała się nieznośna, a niezaspokojone żądze coraz bardziej rozpalały. 
    W tym czasie siedzące przy ostatnim stoliku kobiety synchronicznie wstały i skierowały się ku Nastkowi. Był to tercet, śpiewający na cały głoś coś w stylu, że na takie jak one to nie ma bata we wsi. Blondynka, Brunetka i Ruda miały swoje racje i możliwości. Były pewne, że są w stanie zrobić kogla-mogla z siedmiu jaj. Z wyciągniętymi jęzorami i wyzywającymi spojrzeniami ruszyły. Samiec Alfa agresywnie uniósł wszystkie członki, prócz kończyn dolnych, w górę i zaryczał niczym król dżungli. Samice spokorniały, zmiękły im rury jednocześnie nawilżając się obficie. Padły na cztery łapy i kocim, miękkim chodem podeszły do bałamutnika. Łasiły się znacząco, nastawiły punktowo i cierpliwie czekały. Dziki kocur, który lubi na pieska łagodnie zarzucił swoje anakondy na plecy nałożnic, po czym ześlizgnąwszy się z nich wszedł na raz w trzy rozwarte kielichy. W górnym prawym rogu pomieszczenia pojawiło się Trofeum „idealnie dopasowani”. Anaś się ucieszył, upewnił się, że jest w odpowiednich miejscach. Kiedy już chciał z bicza strzelić, niespodziewanie zrobiło się ciemno. Usłyszał huk. Łomot dobiegał z zewnątrz, spoza murów Królestwa. Włosy na głowie zaczęły swędzieć. Chcąc się podrapać, dłonią napotkał na plastikowy obły kształt. Świadomość wróciła. 
    Zdjął gogle wirtualnej rzeczywistości. Przed oczyma ukazała się żona w pozycji wywiniętego orła, trzymająca wyrwany z gniazdka przewód do jego turbo-konsoli. Wszebora poślizgnęła się na śladach, które wyglądały jak ślimaka chodzenie i pozlepiały cały parkiet. Dwie siaty pyr zerwały się i kartofle rozpierzchły się chaotycznie po pokoju. Anasia trzymał dobry humor i przypomniał sobie część skeczu: sama kupiła to i sama przyniosła. Zaśmiał się w sobie. Wszebora była w nieco gorszym humorze. Wstała z przekleństwem na ustach, podeszła do Nastka i wskazującym palcem pstryknęła go w chrabąszcza, który powoli opuszczał już główkę. Zdjęła majtki, podciągnęła halkę i usiadła na nim mówiąc: no to teraz pokażesz mi kochaniutki, czego się tam nauczyłeś! Anaś skulił się, cichutko jęknął, po czym upadł bezwładnie. Wszebora podciągnęła majtki, opuściła halkę i wychodząc do kuchni rzuciła cynicznie: no to mi pokazałeś - trzy ruchy i worek suchy. Nastek pokornie pozbierał się, wyzbierał wszystkie ziemniaki i podreptał za żoną. Przy obieraniu każda dłuższa łupina w jego oczach błyszczała cyfrowo i czesała mózg delikatnym prądem, przypominając sprężystość niedościgłych sportowych chartów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz