sobota, 16 lipca 2016

Z rozmyślań przy śniadaniu



 


    Wrócił z nocnej zmiany robobluesa. Zasiadł w kuchni. Zawiesił się. Wzrok wczepił w nieregularną szczelinę pomiędzy, zdolną ręką wyszlifowanymi, dechami. Za towarzysza miał pajdę chleba, której nie zdążył zjeść w robomaszynie. Pajda za to, że jest, dostała kufel piwa. Zatrwożyły się fale. Nasi liryczni bohaterowie stworzyli perfekcyjny trójkąt i cieplej zrobiło się na Bermudach. Rozmyślania były szlachetne: 
 - jak to było z tym pierwszym zwierzątkiem zrzuconym niby z gwiezdnego pyłu?
    W tym czasie komarzyca wyprężyła swoją trąbkę i niewyczuwalnie wkuła się w kark Anastazego. I stało się na grubo: akcja-reakcja. Zaczęła pompować swoją ofiarę w rytm utworu Bryana Adamsa (Everything I Do) I Do It for You dobiegającego z radia. Po chwili poczuł swędzenie, podrapał się po dupie i uderzając w kark szybko przeszedł do reakcji-akcji. Nie zdołał trafić krwiopijcy. Dokarmiona odleciała i wylądowała w miejsce widoczne tylko dla wtajemniczonych komarzyc. W ukryciu trawiła hemoglobinę, a trąbka rozkosznie wygięła jej się w spiralny kształt DNA Anastazego. Trafiony, mocnym karczychem, otrzeźwiał na moment. Odrętwienie uleciało, a myśl filozoficzna powoli zamykała zmęczone powieki. Dopił piwo i legł wygodnie w małżeńskim łożu. Cztery sekundy i uwikłana świadomość delektowała się odpadkami z utraconej fazy wolnofalowego snu. Chrapnął zwyczajnie i śnił swój niepowtarzalny sen...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz