Przebudził się rześki, wypoczęty, ze
zmazą na majtach. Postludium dokonane. Muzyka wraz z czarnym mezcalem uleciała
z głowy. Dobry alkohol nie jest zły, ale
i tak człowiek wraca do źródła wody mineralnej - przypomniał sobie przezroczystą
sentencję ze spotu reklamowego. Łapczywie wytrąbił dwa litry substancji, z
której przed powstaniem bomby atomowej wyszło życie i zamieszkało na drzewie.
Ogryzki padały celnie w istoty mniej powabne, niźli Drzewiec by chciał w danej
chwili obserwować. Ot, taka zabawa pomiędzy dłubaniem w zębach, a dłubaniem w
nosie. Bez pardonu, z przytupem i mocnym pierdolnięciem spadła myśl sięgająca
swoją potęgą dalekich teorii i przestrzeni pachnących czymś bardzo znanym, lecz
nie nazwanym. Kac siedział w Nastku i atakował głowę: Wszystko jest względne, tylko życie jest bezwzględne - trafiło go
celnie. Przyjął strzał i zaczął go trawić. Nagle słońce schowało się za
horyzont tworząc wstydliwą łunę światła, która powoli opadała ciężką powieką
twórcy. Natychmiast noc uzbrojona w maczety i noże wychyliła się zza rogu z bestialską
chęcią powyginania kilku życiorysów. Straszno i zimno się zrobiło. Okoliczne
psy zaczęły bezpańsko ujadać, aby po wywęszeniu zagrożenia zamilknąć nagle.
Jednak
Kuźma był na miejscu. Jak zawsze stał na straży wszelkich pogańskich zawirowań.
Nie łatwo było go oszukać, widział niejedno. Potrafił wyłapać każdy błąd
systemu i z hakerską zawziętością oraz używając kilku wytrychów sprawiał, że
równowaga na nowo stawała się ostoją i podstawą. Kuźma był potężnym
strażnikiem z bardzo sympatyczną twarzą. Nosił się na wojskowy styl. Buty
ciężkie, wysokie, solidne. W jego stroju dominowały kolory moro, szarości i
czerni. Trafnie zidentyfikował zagrożenie i nazwał je Ciemnym Kacem Nastka. C.K.N.
swoją depresyjną myślą zawładnął już sporym obszarem. Zniszczenia dokonywane były
stopniowo i wydawać by się mogło, że były niewielkie. Jednak dosadność i ciężar
myśli spowodowała trwałe uszkodzenia komórek mózgowych mieszkańców tam, gdzie opad „przedwczesnej
nocy” zagościł i zagrażał ponownemu wschodowi słońca w ogóle.
Kuźma wziął na celownik Anastazego.
Wytropił bezbłędnie. Spostrzegł go w sklepie całodobowym, gdzie z miodową
miną odbierał zakupionego loda o smaku waniliowo-kokosowym. Szedł sobie
spokojnie w blasku latarni liżąc słodycz i nie martwiąc się niczym. Kuźma zaszedł
go od tyłu. Zastosował uderzenie z tak zwanego Młota, czyli z pięści
od góry w głowę. Ciosem tym wbił Nastka
po kolana w chodnik, a lód wraz z dłonią i ręką po łokieć znalazł się w jego przełyku. Reset
Nastka był natychmiastowy, odcięcie prądu wyzerowało myśli na tyle, że po
przebudzeniu nie zastanawiał się już nad względnością żadnej rzeczy. Pozbierawszy
swoje ciało i ciała niebieskie, które mu się po ciosie objawiły i które
zachował na szczęście, pokornie i skromnie zniknął z radaru osób podejrzanych o
nadużycia myślowe. Teraz dopiero zrozumiał, że wszystko jest bezwzględne, tylko
życie jest względne. Tym razem, dla własnego dobra, zachował to spostrzeżenie
dla siebie i ze strachem przechowywał w nieoficjalnym torze myślowym. Kuźmę dumny
ojciec poklepał po plecach i razem, w blasku słońca, obserwowali obfitość
plażowego urodzaju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz