wtorek, 1 listopada 2016

Teoria bezwzględności



Przebudził się rześki, wypoczęty, ze zmazą na majtach. Postludium dokonane. Muzyka wraz z czarnym mezcalem uleciała z głowy. Dobry alkohol nie jest zły, ale i tak człowiek wraca do źródła wody mineralnej - przypomniał sobie przezroczystą sentencję ze spotu reklamowego. Łapczywie wytrąbił dwa litry substancji, z której przed powstaniem bomby atomowej wyszło życie i zamieszkało na drzewie. Ogryzki padały celnie w istoty mniej powabne, niźli Drzewiec by chciał w danej chwili obserwować. Ot, taka zabawa pomiędzy dłubaniem w zębach, a dłubaniem w nosie. Bez pardonu, z przytupem i mocnym pierdolnięciem spadła myśl sięgająca swoją potęgą dalekich teorii i przestrzeni pachnących czymś bardzo znanym, lecz nie nazwanym. Kac siedział w Nastku i atakował głowę: Wszystko jest względne, tylko życie jest bezwzględne - trafiło go celnie. Przyjął strzał i zaczął go trawić. Nagle słońce schowało się za horyzont tworząc wstydliwą łunę światła, która powoli opadała ciężką powieką twórcy. Natychmiast noc uzbrojona w maczety i noże wychyliła się zza rogu z bestialską chęcią powyginania kilku życiorysów. Straszno i zimno się zrobiło. Okoliczne psy zaczęły bezpańsko ujadać, aby po wywęszeniu zagrożenia zamilknąć nagle.
 Jednak Kuźma był na miejscu. Jak zawsze stał na straży wszelkich pogańskich zawirowań. Nie łatwo było go oszukać, widział niejedno. Potrafił wyłapać każdy błąd systemu i z hakerską zawziętością oraz używając kilku wytrychów sprawiał, że równowaga na nowo stawała się ostoją i podstawą. Kuźma był potężnym strażnikiem z bardzo sympatyczną twarzą. Nosił się na wojskowy styl. Buty ciężkie, wysokie, solidne. W jego stroju dominowały kolory moro, szarości i czerni. Trafnie zidentyfikował zagrożenie i nazwał je Ciemnym Kacem Nastka. C.K.N. swoją depresyjną myślą zawładnął już sporym obszarem. Zniszczenia dokonywane były stopniowo i wydawać by się mogło, że były niewielkie. Jednak dosadność i ciężar myśli spowodowała trwałe uszkodzenia komórek mózgowych mieszkańców tam, gdzie opad „przedwczesnej nocy” zagościł i zagrażał ponownemu wschodowi słońca w ogóle.
Kuźma wziął na celownik Anastazego. Wytropił bezbłędnie. Spostrzegł go w sklepie całodobowym, gdzie z miodową miną odbierał zakupionego loda o smaku waniliowo-kokosowym. Szedł sobie spokojnie w blasku latarni liżąc słodycz i nie martwiąc się niczym. Kuźma zaszedł go od tyłu. Zastosował uderzenie z tak zwanego Młota, czyli z pięści od góry w głowę.  Ciosem tym wbił Nastka po kolana w chodnik, a lód wraz z dłonią i ręką po łokieć znalazł się w jego przełyku. Reset Nastka był natychmiastowy, odcięcie prądu wyzerowało myśli na tyle, że po przebudzeniu nie zastanawiał się już nad względnością żadnej rzeczy. Pozbierawszy swoje ciało i ciała niebieskie, które mu się po ciosie objawiły i które zachował na szczęście, pokornie i skromnie zniknął z radaru osób podejrzanych o nadużycia myślowe. Teraz dopiero zrozumiał, że wszystko jest bezwzględne, tylko życie jest względne. Tym razem, dla własnego dobra, zachował to spostrzeżenie dla siebie i ze strachem przechowywał w nieoficjalnym torze myślowym. Kuźmę dumny ojciec poklepał po plecach i razem, w blasku słońca, obserwowali obfitość plażowego urodzaju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz